Zauroczeni Pieninami podczas ubiegłorocznej wycieczki do Wąwozu Homole i na Wysoką, postanowiliśmy i w tym roku rozkoszować się pięknem tych gór i Pienińskiego Parku Narodowego. Jednak głównym celem naszej wyprawy był najwyższy szczyt Pienin - Trzy Korony. Kierownikiem wycieczki był Rysiek Łakomski, a o pięknie przyrody i historii pięknie opowiadał nam nasz stary znajomy Leszek Cegiełka.
Zafascynowani eksponatami wystawy schodzimy na parking, wsiadamy do autobusu by udać się w góry. Zaczynamy na Przełęczy Osice, niedaleko Czorsztyna. Już tutaj wiemy, że czeka nas przepiękny dzień pełen zapierających dech w piersiach widoków! Tatry po naszej prawej stronie, odcinają się ostrą kreską.
Po niecałej godzinie docieramy do Przełęczy Trzy Kopce. Moglibyśmy stąd zejść czerwonym szlakiem do Sromowiec i zajrzeć do przystani, z której rozpoczyna się spływ Dunajcem - ale nie tym razem. Nasza trasa prowadzi jednak prosto, w kierunku Przełęczy Szopka. Mamy do niej około 40 minut.
Szlak jest bardzo przyjemny. Niewiele podejść, raczej spacer po płaskim. Część trasy przebiega skrajem lasu. Po prawej stronie mijamy Nową Górę, najwyższy szczyt Pienin Czorsztyńskich. Zobaczymy ją w pełnej okazałości dopiero ze szczytu Trzech Koron. Tymczasem z kolejnej polany wreszcie widzimy cel naszej dzisiejszej wędrówki!
Odetchnęliśmy nieco i możemy ruszyć dalej. Nieco na przekór hasłu „Chwała Bogu” wyruszmy nie z górki, a pod górę. Przed nami około 45 minut dość stromego podejścia. Nie zdążyliśmy się dzisiaj zmęczyć, więc najwyższy czas trochę przewietrzyć płuca. W dobrych nastrojach udaje nam się dotrzeć na górę. Jeszcze tylko przejście wąskim metalowym pomostem i po metalowych schodkach na najwyższy szczyt Trzech Koron – Okrąglicę (982 m n.p.m). A z niej... ech! - co tu dużo mówić. Po prostu trzeba tam być i popatrzyć...
Na zachodzie szlak, którym przyszliśmy z okolic Czorsztyna. A wokół niego mijane szczyty – na środku charakterystyczny stożek Nowej Góry, po prawej Macelak, po lewej Macelowa Góra. W tle Jezioro Czorsztyńskie i wstęga Dunajca. Stąd i Tatry widać, które jak zwykle są bardzo piękne!
Schodzimy do Krościenka. Odnajdujemy nasz autobus i udajemy się do Pienińskiej Karczmy na obiad. Lekkie zmęczenie wzmaga głód. Wszyscy uczestnicy wycieczki pałaszują go z apetytem. Po obiedzie demokratyczną większością głosów zadecydowano, że niezbędny jest deser – czyli udaliśmy się do Krościenka na rynek na pyszne lody. Zadowoleni, lekko zmęczeni przejechaliśmy śliczną przyrodniczo krajoznawczą trasą do Wielopola.
No i co na zakończenie mam jeszcze napisać? – DO NASTĘPNEGO SPOTKANIA!!!
RŁ